„Granice światła” - Żaneta Pawlik
Patronat medialny BooksCatTea
Tytuł: Granice światła
Autorka: Żaneta Pawlik
Wydawnictwo: Szara Godzina
Gatunek: literatura obyczajowa, romans
Data premiery: 11.07.2025
Liczba stron: 390
Gatunek: literatura obyczajowa, romans
Data premiery: 11.07.2025
Liczba stron: 390
Opis książki
Eliza i Nikodem – w ich małżeństwie jest więcej samotności niż bliskości. Dzielą ich żal, niedopowiedzenia i rodzinna tragedia. Są jak dwa kawałki magnesu, które się odpychają. Kiedy on wyrusza z wyprawą naukową na koło podbiegunowe, ona zostaje w domu z myślami i wspomnieniami. Postanawia jednak działać…
W tej opowieści jest urzekająca przestrzeń i cisza, a jednocześnie pulsujące uczucia i nadzieje. Arktyka jest tłem historii, a jednocześnie metaforą chłodu przesączającego się do każdego słowa i gestu niegdyś bliskich sobie ludzi. Pięknie napisana historia, w której Żaneta Pawlik dowodzi, że nawet przez ciemność nocy polarnej może przebić się światło.
źródło: Lubimy Czytać
Recenzja
Z wrażliwością odmalowująca portret samotności, który oddano barwami małżeńskiego dramatu. Eksponująca tkwiące na dnie ludzkiej duszy pragnienia i usilnie tłumione za wymownym milczeniem lęki. Z realizmem ożywiająca miejsce zanurzone w surowości i dzikości, ale tym samym pozwalające na spojrzenie w czeluść własnej tożsamości.
„Granice światła” to nakreślona z wyrozumiałością na ludzką naturę skłonną do popełniania błędów odsłona literatury obyczajowej muśniętej romansem, która mimowolnie staje się wnikliwą wiwisekcją psychiki zagubionych osób. Przesiąkniętych tęsknotą za bliskością, ale zarazem ostrożnych w obnażaniu swojej czułości, łaknących wysłuchania, ale przy tym sugestywnie pogrążonych w słownej ciszy, aż w końcu pragnących naprawić powstałe w komunikacji wyrwy, ale tylko jeszcze mocniej osuwających kamienie cierpienia po krawędziach powstałego zapadliska. Tak skrajne doznania władczo szarpiące małżonkami oraz tlące się nieustannie w ich pamięci bolesne doświadczenia z przeszłości zobrazowano na tle scenerii spowitych zimnem, eskalującą ciemnością i potęgującą się melancholią – intencjonalnie stającymi się odzwierciedleniem uwypuklonych na kartach książki emocji.
„Trudno tak razem być nam ze sobą, bez siebie nie jest lżej” – i właśnie trudno o bardziej właściwe wersy do urealnienia więzi między kilkuletnim małżeństwem, niż te śpiewane przez Edytę Bartosiewicz i Krzysztofa Krawczyka! Ich stosunki pochłania rozdzierający serce żal, uwierające pod skórą tragiczne wspomnienia, ich zażyłość nadwątlają przemilczenia. Razem, ale zauważalnie osobno. Roczna rozłąka i świadoma izolacja, której źródłem staje się zawodowa wyprawa naukowa na koło podbiegunowe, to impuls do eksploracji zagłuszanych uczuć, do analizy przeszłości oraz teraźniejszości, ale i do refleksji nad ewentualną wizją przyszłości. Kiedy życie odziera z wygód, pozostaje się bowiem samemu ze sobą, a to niezaprzeczalnie najtrudniejsza konfrontacja. Bezkresna cisza, nieskończona przestrzeń, nieustannie odczuwalne zagrożenie – wtedy łatwiej dostrzec najjaśniejszy płomień światła nadziei w tak ciemną i nieskończenie długą noc smutku.
Urzeczywistnione przez Żanetę Pawlik krajobrazy zachwycają swoją plastycznością i wiarygodnością, a przy tym fascynują ukazaną walką z fizycznymi niedogodnościami i wyzwaniami, których sprostania zuchwale domaga się to miejsce. Tam pokonuje się własne słabości, przekracza dotychczasowe granice wytrzymałości – nie tylko te fizykalne, ale przede wszystkim emocjonalne. To historia nakreślona narracją niespieszną, finezyjną, pięknie traktującą o niekomfortowych przecież uczuciach. Tak wyraźnie emanująca życiową aurą, w której z łatwością można się dostrzec niczym w tafli lustra. Tutaj przekaz i metafora skrywają się w każdym zaaranżowany geście, we wszystkich wypowiedzianych słowach, ale nawet przewrotnie również w milczeniu, które tylko żarliwie pulsuje pod skórą. To opowieść o kojącym obliczu przebaczenia nie tylko drugiej osobie, ale też własnym winom, a także o pasji, która może stać się usprawiedliwieniem ucieczki przed życiem. I o miłości, którą pokryła chłodna warstwa obojętności. Czy jednak bezpowrotnie utraconej, czy może wciąż tlącej się w otchłani serca? Czy ten mroźny dystans, bezsilność i rozczarowanie mogą stopnieć jak arktyczne lodowce?
Reklama: Szara Godzina
Komentarze
Prześlij komentarz