„W korzeniach wierzb” - Agnieszka Kuchmister
Tytuł: „W korzeniach wierzb”
Autorka: Agnieszka Kuchmister
Wydawnictwo: Książnica
Gatunek: literatura piękna
Data premiery: 12.04.2023
Liczba stron: 320
Gatunek: literatura piękna
Data premiery: 12.04.2023
Liczba stron: 320
Opis książki
Powiadają, że w korzeniach wierzb ukryty jest skarb, a strzeże go sam diabeł. Tyle że ten diabeł miewa czasem ludzką twarz…Historia rodziny, która po II wojnie światowej ruszyła z tobołami na zachód i osiadła gdzieś pośród mrocznych lasów Dolnego Śląska. Dom na uboczu Złej Wsi zamieszkują matka, w której sny wkradają się szepczące okolice, ojciec z twarzą czerwoną od bimbru oraz ich dwie córki. Dorosła Gienia marzy o ucieczce do miasta, Lala jest skazana na dorastanie w świecie pełnym szaleństwa i nieoczywistego piękna… W Złej Wsi, gdzie las zabiera niewinnych ludzi, można dostrzec magię nawet w powietrzu, a przeszłość zaprasza do poszukiwań skarbów większych niż te ukryte w wierzbowych korzeniach.
Nieśpieszna opowieść snuta wokół słowiańskich wierzeń, z elementami fantastyki i realizmu magicznego. O strachu, samotności, ale też o ciemności, którą każdy nosi w sobie.
źródło: Lubimży Czytać
Recenzja
Otulona wyraźnie eksponowanym realizmem magicznym, który na wskroś przenika fabularną przestrzeń. Zanurzona w gęstniejącej samotności, obrazowo odmienionej przez wszystkie przypadki. Obleczona tkaniną onirycznych scenerii, które swoim dusznym klimatem odciskają trwały ślad na dnie duszy. Doskonała, nieprawdopodobnie doskonała.„W korzeniach wierzb” to historia solidnie obramowana znamionami literatury pięknej. Skąpana w odmętach nierzeczywistości, przesycona nieokiełznaną osobliwością, plastycznie przybliżająca naznaczone mrokiem kurioza. I przy tym tak pięknie nakreślona, że wzniecająca wydobywającym się spod pióra Agnieszki Kuchmister artyzmem, autentycznie napływające do oczu łzy zachwytu. Choć to narracja zakorzeniona w emocjach nastolatki, to przypominająca bajanie doświadczonej życiem staruszki, która ze swoich słów plecie misterne pajęczyny. W których doszukiwać się można głębi, które w blasku słońca skrzą się wieloma znaczeniami. Z wyczuwalną czułością, autorka spowija komponowaną treść całunem powłóczystości. Tka niespiesznie płótno, na którym wyszywa wzory intensywnych impresji. Wprowadzających w permanentny stan refleksji i zarazem ekstazę determinowaną obcowaniem z powieścią tak nieskazitelnie melancholijną. Gdzie ciemność i urokliwy blask koegzystują w szczelnym uścisku. Gdzie prawda przyczepia się zachłannie do kłamstwa.
Nieopodal Kamiennej Góry, na Dolnym Śląsku, na terenach, na których natura wyznacza graniczne ścieżki, przycupnęło zło. Wsączyło się w naznaczoną wojennymi krzywdami ziemię Złej Wsi. Skaziło powietrze, skryło się każdym ciemnym zaułku. To właśnie tutaj, w miejscu, które stanowi osobną kreację, odrębny byt tej fabuły, rozgrywa się spektakl wzniecających jawny lęk incydentów. W egzystencję mieszkańców wsi podstępnie wkradają się kryminalne tony – bezwzględna śmierć, sięgające czasów wojny zaginięcia, przysypane glebą ciała. To historia nakryta warstwą niezdefiniowanego nieszczęścia, które kryje się w tytułowych korzeniach wierzb, ale i zatrważająco wyziera czernią z oczu matki. Formuje się istna panorama tragedii, szaleństwa i plugastwa, które wirują w nieujarzmionym danse macabre. To opowieść referowana ustami kilkunastolatki, która wraz z rodziną uzyskuje miano przesiedleńców. Zagubionej w swoim niedosłownym osieroceniu, przeżartej tęsknotą za siostrą i niezrozumieniem realiów zakotwiczonych pod dachem domu. Czującej bardziej, widzącej więcej, nad wyraz wrażliwej i samotnej, przy czym zdolnej do pojmowania fantazji. Roztaczającej obraz trudnego dorastania, który odbiorcę realnie boli, oraz poszukiwania tożsamości, który z emfazą porusza.
Niewątpliwie to literacka odsłona tak wielowymiarowa, że istotnie niemożliwa do ujęcia w krótko wyartykułowanej formie. W pełni doświadczalna po samodzielnym zatraceniu się w jej mglistym obliczu. I na tyle zawiła, że dostarczająca za każdym razem nowych doznań. Przybliżająca raz jeszcze z detalowością rozpisany jakby w innym kształcie portret Złej Wsi i ulokowanych w jej czeluści swoistych dramatów. Agnieszka Kuchmister z odurzającym kunsztem zaaranżowała ekspozycję dojmującej prozy dnia w powojennej rzeczywistości, intencjonalnie wsuwając nikczemność w leśne poszycie i ludzkie serca. Tworząc tym samym osnowę niesamowicie piękną i przerażającą zarazem. Szeptaną i jednocześnie głośno wykrzykiwaną struchlałem głosem Lali, która sobą czuje się tylko w ciemnym lesie. Która obnaża słabości, żądze, kłamstwa i z pietyzmem popełniane grzechy. Negliżuje z precyzją przywdziewane maski mieszkańców.
To powieść o wręcz szkatułkowym kroju – w ludzkiej pamięci nosząca bowiem historie innych osób. Powtarzane z ust do ust, by wybrzmiewać w zapiskach młodej Eulalii. „W korzeniach wierzb” to książka wzrastająca z ziaren ludowych wierzeń, czerpiąca z ponurej magii i grozy, wizualizująca szacunek do otaczającego świata, będącego nośnikiem ewidentnych dziwów. W moim odczuciu czarująca kontemplacyjnym sznytem, porażająca eterycznym nastrojem i z esencjonalnością łącząca wszystkie ogniwa fabularnego łańcucha wydarzeń. Umiejąca rozkochać w sobie jednym akapitem, uzależniająca każdym kolejnym zdaniem. Agnieszka Kuchmister z jaskrawą finezją zdziera osłonę z emocji, dociera do ich wnętrza i drażni ich delikatną materię. Nie ma sobie w tym zabiegu równych. Jakby egzystowała w innym, bardziej chłonnym uczucia świecie.
Książkę możesz kupić tutaj: KLIKNIJ
Reklama: wydawnictwo Książnica
Komentarze
Prześlij komentarz