„Colette” - Valérie Perrin
Patronat medialny BooksCatTea
Tytuł: Colette
Tytuł oryginalny: Tata
Autorka: Valérie Perrin
Wydawnictwo: Albatros
Gatunek: literatura piękna
Data premiery: 21.05.2025
Liczba stron: 576
Gatunek: literatura piękna
Data premiery: 21.05.2025
Liczba stron: 576
Opis książki
Zawiłe ludzkie historie, pełna napięcia intryga i tajemnica, która do ostatniej strony wstrzymuje oddech czytelnikom.Nikt nie umiera dwa razy…
A jednak...
Rok 2010. Agnes nie potrafi pogodzić się z porzuceniem przez męża, który odszedł do młodszej kobiety – tej samej, którą jako reżyserka sama wybrała na jego partnerkę w filmie. Kiedy zmaga się z zawirowaniami we własnym życiu, otrzymuje telefon z żandarmerii w burgundzkim miasteczku Gueugnon z informacją o śmierci jej ciotki, Colette Septembre. Problem w tym, że Colette zmarła już trzy lata wcześniej.
Agnes postanawia udać się do Burgundii i spróbować sama odkryć, kto tak naprawdę został wówczas pochowany na cmentarzu w Gueugnon. Wkrótce odkrywa, że nie znała swojej ciotki tak dobrze, jak sądziła i jak niewiele wiedziała o kobiecie, u której w dzieciństwie i młodości spędzała wakacje.
W prywatnym śledztwie pomagają jej dawni przyjaciele i detektyw z wydziału dochodzeniowego policji, osoby z tak ciekawą historią, że każde z nich mogłoby być bohaterem oddzielnej powieści. Razem odkrywają wiele zaskakujących rzeczy na temat ciotki, na przykład to, że była fanką lokalnej drużyny piłkarskiej, która w 2000 roku nieoczekiwanie dostała się do finału Pucharu Ligi Francuskiej i wygrała ze słynnym Paris Saint-Germain.
Rozwikłanie zagadki i dopasowanie do siebie fragmentów układanki, obejmującej losy wielu ludzi – w tym również Agnes – wiąże się z tajemniczym zniknięciem jej ciotki na kilka dni po tym legendarnym meczu. A wskazówek, gdzie szukać prawdy, udzieli sama Colette Septembre.
źródło: Lubimy Czytać
Recenzja
Z finezyjną eterycznością przenikająca ludzkie życiorysy. Stanowiąca wnikliwą wiwisekcję familijnych więzów, z których mimowolnie splata się tożsamość człowieka. Eksponująca pasje podszyte niezaprzeczalnym talentem, ale i inspirującą determinacją.
„Colette” to proza wybrzmiewająca dźwiękami fortepianu, przewijających się kadrów filmu oraz ekscytacji na stadionie piłkarskim, która w swojej wielowarstwowości wyraźnie domaga się uważności, absorbuje w nasyconą ludzkimi historiami treść, a przy tym z przewrotną subtelnością dotyka najdelikatniejszych strun wrażliwości. Niczym literacka wirtuozka, Valerie Perrin wydobywa swoim misternym piórem melodię emocji, które ze słownych nut wykreowała na pięciolinii życia. Nie stroni od rozmachu w wizualizacji zdarzeń, wręcz sugestywnie nurza swoją powieść w esencji emfazy – tak zniuansowanym ujęciem egzystencjonalnych dróg obcych sobie osób wzbudza podziw i zachwyt odbiorcy. Potwierdza tym tytułem swój twórczy kunszt traktowania o prostocie codzienności z ujmującą zmysły pompatycznością. To wdzięczna kompilacja barwnych doznań, która intencjonalnie wymyka się gatunkowym ramom – muskająca bowiem kryminalne tony i dramatyczne oblicze starty, przedzierająca się przez obfite w dygresje meandry nierozwikłanych dotąd rodzinnych tajemnic, a dodatkowo oddana melancholijną narracją literatury pięknej utrwalającą się wyraźnie w pamięci.
Colette Semtembre. Córka, siostra, ciotka. Jednak to tylko pozornie spowijające jej autentyczny portret cienie i definicje ról do odegrania w życiowym spektaklu. Valerie Perrin niespiesznie odmalowuje jej skrywany przed światem wizerunek, który w imię miłości, lojalności i oddania świadomie sama ożywiła, okrywając prozę dnia samotnością i iluzoryczną obojętnością. Kobieta, która umarła dwa razy, ale w rzeczywistości nigdy prawdziwie nie żyła, nie dla siebie. Trudno okiełznać osnowę w lakonicznym zarysie fabularnym, autorka skomponowała bowiem historię lawirującą między czasem, przestrzeniami i mnogością psychologicznych kreacji oraz ich doświadczeniami. Tak papuzia aranżacja wydarzeń, przesiąknięta ludzkimi losami, uczuciami i refleksjami nad przeszłością, a przy tym fundamentalnie niesiona sekretną intrygą, to bezkresna mozaika wielu opowieści, z których finalnie wyłania się spójny, do głębi poruszający i nostalgiczny w wymowie obraz ciotki, tytułowej Colette.
To treść, w którą tchnięto nagrania z kaset magnetofonowych, szczere wyznania, fragmenty pisanej powieści, a nawet filmowego scenariusza – Perrin udowadnia, że nie brak jej wyobraźni, ale i artyzmu w urealnianiu swojej prozatorskiej maestrii. W przejmujących scenach przedziera się przez wiele odcieni zła, krzywdy i cierpienia, które mimo okoliczności ich powstawania zakorzeniają pod skórą tak samo dręczące traumy i niegasnące lęki, a dusze wypełniają równie mrocznymi demonami niepozwalającymi ze spokojem patrzeć w przyszłość. Z ekspresyjną zawiłością i zmyślnością, autorka krzyżuje ludzkie ścieżki, z czułością uwypukla istotę przyjaźni i siłę miłości, ciemność wyrzeczeń kontrastuje ze światłem triumfu oraz sukcesu. Zestawia ze sobą emocje o różnych fakturach, niedopowiedzenia z teraźniejszości uzupełnia prawdami z przeszłości, wręcz otumania ekspansywnością i przepychem swojej fabuły. To literatura umacniająca miejsce autorki na współczesnym rynku wydawniczym, nie tylko piękna w swojej umownej gatunkowości, ale przede wszystkim w swoim ukradkowym przekazie. Będąca gęstą i duszną rekonstrukcją rodzinnego dziedzictwa wspomnień, która stanowi dla bratanicy intymną podróż przez życie ukochanej ciotki, a zarazem w czeluść jej własnych rozterek, smutków i uwierających zadr. Tak symbolicznie odzwierciedlająca wrzesień – niby jeszcze słodkie lato, a już wyczuwalnie gorzki posmak jesieni.
Reklama: Albatros
.jpg)
Komentarze
Prześlij komentarz